Nie przypuszczałem, że we Włoszech latem może być taka pogoda. Gorzej - nie przypuszczałem, że we Włoszech w ogóle może padać.
Przez dwa tygodnie pobytu dni bezdeszczowych było może pięć. Najoptymistyczniejszy scenariusz był taki, że słońce było do ok. 10-tej rano, w południe było już 100% zachmurzenia i tak do wieczora. W wariancie dla pesymistów lało od rana.
Tych kilka dni zaczynających się słonecznie zacząłem możliwie wcześnie, wjeżdżając samochodem na przełęcze i wykorzystując do maksimum ciekawe poranne światło. Piszę "możliwie wcześnie", bo regulamin kempingów nie pozwala uruchomić samochodu przed 7 rano. I nie ma nawet z kim negocjować, szlaban obsługuje automat i przed tą godziną nie podniesie się i już.
Jedyne co Dolomity mają na swoje usprawiedliwienie to to, że są kulturowo bardziej austriackie niż włoskie.
Przez dwa tygodnie pobytu dni bezdeszczowych było może pięć. Najoptymistyczniejszy scenariusz był taki, że słońce było do ok. 10-tej rano, w południe było już 100% zachmurzenia i tak do wieczora. W wariancie dla pesymistów lało od rana.
Tych kilka dni zaczynających się słonecznie zacząłem możliwie wcześnie, wjeżdżając samochodem na przełęcze i wykorzystując do maksimum ciekawe poranne światło. Piszę "możliwie wcześnie", bo regulamin kempingów nie pozwala uruchomić samochodu przed 7 rano. I nie ma nawet z kim negocjować, szlaban obsługuje automat i przed tą godziną nie podniesie się i już.
Jedyne co Dolomity mają na swoje usprawiedliwienie to to, że są kulturowo bardziej austriackie niż włoskie.